W majowym numerze miesięcznika „Auto” z 1930 r. znaleźliśmy ciekawą korespondencję z Ameryki Adama Minchejmera – studenta Politechniki Warszawskiej.
Młody człowiek opisuje m.in. organizację ruchu samochodów w centrach amerykańskich miast (Down Town).
Dobre przepisy
Zaskakujące: amerykańskie rozwiązania z lat 30. XX wieku dopiero teraz wprowadzane są u nas w życie i traktowane jako niezwykle nowoczesne. Przykład? Garaże w centrum miast, aby samochody pracujących tam osób nie blokowały ulic.
Garaże i ruch w centrum
Parkingi na ulicach przeznaczone były przede wszystkim dla przyjezdnych, którzy robili zakupy, załatwiali interesy w bankach itp.
Studenta z Polski zafrapowało także inne rozwiązanie: przeznaczenie trzech z czterech pasów dla aut wjeżdżających rano do miasta i takie samo rozwiązanie po południu – dla wyjeżdżających. Niestety, u nas do dziś nie udało się tego prostego rozwiązania wprowadzić!
Zmienne pasy ruchu
W Ameryce już w latach 30. XX wieku budowano przy dworcach wielkie, wielopiętrowe parkingi dla osób wyjeżdżających z miasta koleją.
Korespondent miesięcznika „Auto” zauważył także, iż Amerykanie nie mają samochodowego temperamentu i jeżdżą wolno, przeważnie 50-60 kilometrów na godzinę.
Słabe oznaczenie dróg
Ten styl zachował się do dziś – nie z powodu słabego temperamentu amerykańskich kierowców, lecz z powodu drastycznych ograniczeń prędkości i wszechobecnej policji.
Kierowcy amerykańscy nawet na autostradach z reguły nie przekraczają dozwolonej prędkości (najczęściej to zaledwie 96 km/h).
A ci, którzy zapomną się choćby na chwilę, są natychmiast wyłapywani przez pojawiających się jak spod ziemi policjantów na motocyklach.