Aż siedem z 2897 zbudowanych kiedykolwiek aut marki Facel Vega wypełnia jego „samochodowe atelier”. Od pierwszego modelu FV, przez elegancką Facellię, aż po imponującą limuzynę Excellence. Witajcie w garażu dr. Facela! Przygoda dentysty z autami tej niemal już zapomnianej marki zaczęła się w 1991 roku, kiedy to przez przypadek znalazł on w Saarbrücken rdzewiejące resztki pojazdu, który kojarzył mu się z autami marzeń drukowanymi na kartach do gry z czasów jego dzieciństwa.
Choć Kromer nie miał żadnego doświadczenia w odbudowie klasycznych aut, postanowił zaryzykować – kupił pozostałości Facela i kazał je dostarczyć pod domowy adres. Takie historie kończą się zwykle tak, że po kilku latach i wydaniu gigantycznych pieniędzy doświadczony ciężko przez życie niedoszły kolekcjoner zaczyna nerwowo szukać kolejnego naiwniaka, który odkupiłby od niego niedokończony projekt, choćby za ułamek poniesionych nakładów.
Ciekawa deska rozdzielcza – choć wygląda na drewnianą, w rzeczywistości jest metalowa, tyle że niezwykle starannie ją polakierowano.
Tu stało się jednak inaczej. Co to w ogóle za marka? Historia Facela Vegi jest krótka, ale burzliwa. FACEL S.A. miał spore doświadczenie w motoryzacji – firma budowała karoserie do aut innych marek. Jej szef Jean Clément Daninos stworzył w 1954 roku pierwszego Facela Vegę, czyli francuską odpowiedź na auta marek Bentley i Rolls-Royce. Razem z konstruktorem Jakiem Brasseurem wykreowali bardzo udaną kompozycję francuskiej elegancji i amerykańskiej siły.
Pod przepięknie uformowaną karoserią pracowały bowiem potężne silniki DeSoto-V8. Ich dostawę udało się Daninosowi osobiście wynegocjować z jednym z szefów Chryslera podczas długiego rejsu przez Atlantyk. Luksus, doskonały styl i sportowy charakter – światowa elita zakochała się w Facelach.
Pasujący zestaw walizek przeleżał 50 lat na jakimś francuskim strychu, zanim znów trafił do bagażnika Facela.
Prominentni klienci kupowali te auta mimo bardzo wysokich cen. Wśród właścicieli byli m.in. Stirling Moss, szach Iranu, Pablo Picasso, Ringo Starr, Ava Gardner i Robert Wagner. Później pojawił się tańszy model Facellia (od 1959 roku), w którym sprawdzone amerykańskie silniki zastąpiono własnymi czterocylindrowymi jednostkami.
I to był błąd! Psujące się nieustannie silniki przekreśliły świetną do tego czasu opinię Facela i wpędziły firmę w finansowe tarapaty, ponieważ klienci domagali się napraw gwarancyjnych i wymiany samochodów. Roszczenia przerosły możliwości małego producenta, dlatego w 1964 roku firma upadła.
To, że ktokolwiek jeszcze o niej pamięta i że wciąż istnieją jeżdżące egzemplarze, jest zasługą takich pasjonatów, jak Jürgen Kromer. Co ważne, nie tylko zbierają te auta, lecz także części do nich.