Wyczynowy silnik, zakamuflowany w eleganckiej, ale niepozornej limuzynie – to właśnie BMW M5 należało do prekursorów gatunku, który dziś znajduje bardzo wielu naśladowców, i to w każdym rozmiarze. Tyle że w latach 80. auta tego typu naprawdę niewiele różniły się od swoich „cywilnych” odmian. Na pierwszy rzut oka M5 E28 wygląda zupełnie jak zwykła „520-ka” – znaczki z „M” doklejali też sobie przeważnie kierowcy słabszych odmian.
Po zajęciu miejsca za kierownicą zdumiewają trzy rzeczy: wysoka pozycja, filigranowe słupki karoserii i świetna widoczność. Choć całe wnętrze jest wykończone czarną skórą (wówczas była to opcja za 6500 marek), w środku jest bardzo widno. Ma się wręcz wrażenie siedzenia w akwarium. Dzisiaj, gdy się wsiądzie do sportowego auta, jest się mocno zabudowanym, a widoczność bywa naprawdę fatalna.
Kolejna różnica względem współczesnych sportowców ujawnia się podczas jazdy: za kierownicą starego M5 trzeba naprawdę umieć wykazać się znajomością fizyki jazdy i refleksem, a nie tylko wciskać gaz i liczyć na cuda elektroniki. Naciśnięcie prawego pedału w E28 otwiera pojedyncze przepustnice, które robią w silniku gwałtowny przeciąg.
Jednostka w przecudowny sposób wkręca się na obroty. Rozpędzanie auta daje tak dużą przyjemność, jak potrafią to robić tylko czyny zakazane prawem albo obarczone grzechem. Dzięki krótkiemu przełożeniu skrzyni biegów ważąca 1529 kg limuzyna przyspiesza w 7 sekund do „setki”.
Ta liczba nie zwala z nóg i w żadnym stopniu nie oddaje tego, co czuje kierowca. Wolnossący silnik nie jest niczym skrępowany, jego spalin nie hamuje nawet katalizator! Każdy, kto obcuje z tą konstrukcją, z miejsca staje się seryjnym fanem: „wolnych ssaków”, BMW i działu M. Z pełną odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że dziś już nic podobnego w salonie BMW nie dostaniecie.
Na tle konkurentów 286 KM w BMW M5 odczuwa się jako bardzo żywiołowe stado, powstające w wyniku fizyki, chemii, ale i wielkiej dawki pasji.
Układ kierowniczy M5 zadziwiająco lekko się obraca, ale jest bardzo komunikatywny. W slalomie o wiele więcej zmartwień przysparza jednak „radosny tył”. Nieco za dużo gazu na wyjściu i piruet gotowy. Kierowca szybko poznaje granice przyczepności, ale może się nią także radośnie bawić. Za kierownicą zapomina się, że to jednak „tylko” limuzyna...
BMW M5 - naszym zdaniem
BMW M5 E28 to uczta dla koneserów analogowej jazdy samochodem. Wiele wymaga od swojego kierowcy i sprawia frajdę sposobem prowadzenia, a przede wszystkim – fenomenalnym silnikiem.