Może i tak jest, że Stany Zjednoczone Ameryki prowadzą pod względem liczby kupionych hybryd na świecie. Ale są takie miejsca w USA, gdzie nie ma to kompletnie żadnego znaczenia, bo sprzedaje się tam tylko jeden rodzaj samochodu – pikap. To właśnie takie auta od lat utrzymują się na topie amerykańskiej sprzedaży i biją popularne modele Toyoty czy też Hondy. Od zawsze liczą się w zasadzie tylko trzy marki: Ford, Chevrolet i GMC, chociaż trzeba przyznać, że Japończycy też mają ciekawe duże pikapy przeznaczone tylko na rynki USA i Kanady.
No tak, tyle że raczej nie sprzedają się w milionach, a takie Chevrolety czy Fordy – tak. Nie inaczej było z Chevroletem serii C/K, a dokładnie jego trzecią, prezentowaną przez nas generacją, wytwarzaną przez 15 lat od 1973 r. Ten model już w pierwszym roku po debiucie sprzedał się w liczbie ponad miliona egzemplarzy. Kolejny rekord padł w piątym roku, kiedy to aż ponad 1,3 mln klientów zdecydowało się na niego. Zapytacie: czego tak masowy, do tego dostawczy model szuka na naszych łamach?
Otóż wersja, którą prezentujemy, to limitowana odmiana powstała na cześć amerykańskiego serialu „Bonanza” (znanego również w Polsce), chociaż może bardziej niż określenie „limitowana” pasuje tutaj: „specjalna”. „Bonanza” to serial westernowy, którego emisję zakończono właśnie w 1973 r., a więc wtedy, gdy Chevrolet zaprezentował swój nowy „evergreen”. Jako ciekawostkę podamy, że jeden z 430 odcinków tasiemca wyreżyserował Robert Altman, a inny – przedwojenny polski reżyser Józef Lejtes. Serial ten cieszył się uznaniem na całym świecie, również w Polsce zyskał sporą sympatię.
Niestety, w prezentowanym modelu nie znajdziecie sygnału dźwiękowego z motywem przewodnim serialu, a szkoda, bo przecież Amerykanie mieli fantazję i np. w modelu Plymouth Roadrunner Superbird dźwięk klaksonu przypomina odgłos wydawany przez Strusia Pędziwiatra. W Bonanzie za to zastosowano nieco lepsze wyposażenie i nadbudówkę przestrzeni bagażowej.
Prezentowany przez nas egzemplarz był przez 37 lat w posiadaniu pewnego mieszkańca Arizony. Auto nie ma więc napędu 4x4, który przydałby się zapewne, gdyby Bonanzę użytkowano na Alasce. To, co w nim znajdziecie, nie przystaje już jednak coraz częściej do rzeczywistości, bo np. popielniczka ma tutaj wielkość schowka, a trzyosobowa kanapa przednia w zasadzie nie zapewnia żadnego trzymania bocznego. Ten egzemplarz ma także opcjonalną klimatyzację i pilota do drzwi garażowych.
Właściciel mocno zaszalał, jeśli chodzi o jednostkę napędową, bo wybrał największą, jaka wówczas była w ofercie – V8 o pojemności 7,4 litra i mocy 245 KM, które generuje ok. 500 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Jakby tego było mało, w salonie zaznaczył jeszcze opcję trzybiegowej przekładni automatycznej. Najprawdopodobniej doradzono mu, żeby dokupił jeszcze podwójny bak, co – rzecz jasna – uczynił, bo ten oldskulowy zestaw potrafi spalić każdą ilość benzyny, którą zatankujecie.
Jest to o tyle ciekawe, że było to raptem cztery lata po największym kryzysie paliwowym, no ale kto bogatemu zabroni? Według obecnego użytkownika podczas bardzo spokojnej jazdy z baków znika co 100 km ok. 22 l benzyny, ale gdy tylko załadujecie coś na auto i przestaniecie jechać delikatnie, wartość ta może gwałtownie wzrosnąć. Oczywiście, potrafimy sobie wyobrazić, jakiego rodzaju zasilanie otrzymałoby auto w Polsce.
Czy Bonanza jest przestarzała? Trochę tak, chociaż z drugiej strony amerykańskie pikapy w zasadzie do dziś mają zbliżoną budowę do tego Chevroleta. Auto do roboty musi mieć bowiem ramową konstrukcję ze sztywnym mostem na resorach piórowych z tyłu (wersje 4x4 miały sztywne mosty na obu osiach i wciąż mogą je mieć w najcięższych odmianach nowych pikapów) oraz silnik V8 pod maską (chociaż sześciocylindrowe też były, tyle że nie cieszyły się zbytnią popularnością).
W 1973 r., kiedy model ten ujrzał światło dzienne, był jednak bardzo nowoczesny i sprzedawał się jak ciepłe bułeczki od jednego oceanu po drugi. Producent użył do jego projektowania komputera, co wówczas było nowością, i operował na modelach matematycznych. Gotowa bryła pojazdu trafiła także do tunelu aerodynamicznego, dzięki któremu nieco poprawiono opływ powietrza, oczywiście, na ile było to możliwe w kanciastym pikapie (z pewnością zakwestionuje to każdy właściciel, który wlewa do swojego C10 hektolitry paliwa). Nie zdecydowano się jednak na obłe kształty, bo nie oczekiwała ich klientela, ale nad takimi rozwiązaniami usilnie pracowano. Za to ta generacja miała po raz pierwszy bezpieczną kolumnę kierowniczą, nie trzeba w niej było także dopłacać za prawe lusterko, zaś od 1975 r. zaczęto w niej montować dwupunktowe pasy bezpieczeństwa na trzech przednich miejscach.
Chevrolet C10 Bonanza - naszym zdaniem
Jeśli macie na celowniku fajnie utrzymane i w miarę oryginalne auto, to nie musi to być zaraz limitowana Bonanza. Co ciekawe, jej cena nie odbiega znacząco od normalnych wersji tego modelu. Jeżeli poszukujecie auta do ciągnięcia przyczepy, powinniście zainteresować się silnikami V8 (takie dominują), bo sześciocylindrowe mogą być nieco za słabe. Wersje z napędem 4x4 nie są niestety szczególnie często spotykane, jeśli więc potrzebujecie zabytkowej terenówki, poszukajcie wśród modeli z klasycznym nadwoziem (na rynku ich nie brakuje i mają zwykle ceny zbliżone do C/K).