Lido „Lee” Iacocca to legendarny menedżer Forda i Chryslera – każdy pasjonat motoryzacji powinien kiedyś przeczytać jego autobiografię. Jeden z cytatów z niej brzmi: Byliśmy na haju, paląc własną markę – kombinację ciężkiej pracy i ogromnych marzeń.
Gdy zdjąć z tej filozoficznej wypowiedzi marketingową otoczkę (dym), okazuje się jedno: ekipa Iacocki, zwariowanego na punkcie samochodów syna włoskich imigrantów, miała precyzyjny plan. Chłopcy doskonale wiedzieli, o jakim samochodzie marzyli młodzi Amerykanie w latach 60.
Badacze rynku pracujący na zlecenie Forda obliczyli wówczas, że w latach 60. liczba Amerykanów w wieku od 20 do 24 lat się podwoi. Demografowie twierdzili też, że ta generacja była dobrze wykształcona, porządnie zarabiała i w salonach Forda nie mogła znaleźć samochodu, który by pasował do ich stylu życia.
Specom Forda udało się jednak dowiedzieć, jakie powinno być auto, które by ich zainteresowało: mocne, seksowne i przede wszystkim – opłacalne. Iacocca postawił sobie za cel, że podstawowy model nie mógł kosztować więcej niż 2400 dolarów. I dzięki temu Mustang ustanowił już w 1966 r. rekord, którego do dziś nie udało się pobić żadnemu innemu modelowi: w niecałe dwa lata od debiutu sprzedanych zostało już milion egzemplarzy Mustanga.
To, co nastąpiło potem, można traktować jako symbol losu amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego: genialny pomysł został napompowany i zdegenerowany do ogromnej bańki. Lee Iacocca określił „ewolucję” Mustanga w taki sposób: ze zrywnego, zgrabnego i pięknego Mustanga to auto przeistoczyło się w grubą świnię.
Później motoryzację nawiedziły kolejno: kryzys paliwowy, downsizing i stylistyczna nuda. I dużo później – happy end, gdzie ktoś sobie przypomniał wspaniały design pierwotnego modelu z 1967 r. i go ze smakiem odtworzył. Wszystkie generacje Mustanga łączy jedynie to, że pisały historię.
Na 50. urodziny udało nam się zebrać 4 modele z 3 generacji. Udaliśmy się na próbną jazdę konno: powszechnie uwielbianym i kultowym kabrioletem pierwszej serii wyposażonym w specjalny silnik, dzikim Bossem z 1969 r., Mustangiem II, którego Iacocca nazywał „małym klejnotem” i bardzo spolegliwym, 4-cylindrowym konikiem z lat 90.
Zanim odwiedzicie galerię, weźcie głęboki oddech. Poooo-szły konie!