Pachnące nowością wnętrze, niewyślizgane od wsiadania i wysiadania skórzane fotele i 4 tys. km przebiegu na liczniku – tak podczas Retro Motor Show prezentował się Lotus Omega, auto, które bez wątpienia było jednym z chętniej oglądanych pojazdów przez zwiedzających poznańską wystawę. Specjalnie na tę imprezę przywieźliśmy go z matecznika Opla, prosto z samego Rüsselsheim.
Samochód został wyprodukowany w 1991 roku i nigdy nie był sprzedany – jest to zatem jeden z kilkudziesięciu egzemplarzy, które nie trafiły na rynek (pojazdy demonstracyjne i badawcze). W listopadzie wspomnianego roku Lotus przeszedł przegląd zerowy (odnotowany oczywiście w książce serwisowej) i trafił do zasobów muzealnych Opla, na wypadek, gdyby firma chciała kiedyś zorganizować muzeum. Z umieszczonej przy silniku karteczki informującej o późniejszym przeglądzie okresowym wynika, że przy przebiegu 2,5 tys. km wymieniono olej, tyle że było to... 4 lata temu!
Lotus Omega po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w 1989 roku podczas salonu w Genewie. Pierwsze samochody zaczęły trafiać na rynek w następnym roku. Skąd w ogóle pomysł na taką konstrukcję? Chodziło o rozbudzenie zainteresowania klientów produkowanym od 1986 roku Oplem Omegą, a że w tym samym czasie brytyjski Lotus zmienił właściciela – wszedł w skład GM – aż prosiło się, żeby projektem i produkcją auta zajęli się Brytyjczycy.
Pojazd był też odpowiedzią na BMW M5 (E34) i Mercedesa 500E. I to jaką! Rozwiercony 3-litrowy oplowski silnik otrzymał dwie turbosprężarki, dzięki czemu na tylne koła trafiała niebagatelna moc 377 KM – ani Mercedes, ani BMW nie mogły się równać z tym autem. Lotus Omega, sprzedawany w Wielkiej Brytanii jako Lotus Carlton lub Vauxhall Lotus Carlton, bił się z Alpiną B10 BiTurbo o miano najszybszej seryjnie produkowanej limuzyny na świecie.
Właściwie po dziś dzień nie jest jasne, który z pojazdów wygrał to współzawodnictwo, pewne jest natomiast, że prędkość maksymalna Alpiny wynosiła 291 km/h, a Lotusa – 283 km/h. Pojazd z Wielkiej Brytanii był za to mocniejszy (o 7 KM) i szybszy w sprincie do 100 i 200 km/h (Lotus: 5,3 oraz 17,3 s; Alpina: 5,6 i 19,7 s). Kres sporom frakcji posiadaczy Alpin i Lotusów położył zbudowany na „okularniku” (Mercedesie W210) Brabus E V12 (530 KM, v maks. 330 km/h).
Z zewnątrz samochód różni się od zwykłej Omegi m.in. zderzakami, dodatkowymi nakładkami na progach oraz wyraźnym spoilerem z tyłu, który w Lotusie nie tylko ma wyglądać, lecz także rzeczywiście dociskać tył auta podczas jazdy z dużymi prędkościami. Karoseria Omegi, która była dostarczana do Wielkiej Brytanii z Rüsselsheim, również przeszła kilka modyfikacji. Oprócz wzmocnień płyty podłogowej z tyłu trzeba było wyciąć część nadkola, żeby zmieścić koła z oponami w rozmiarze 265/40 R 17 (z przodu 235/45 R 17), które specjalnie z myślą o tym samochodzie produkował Goodyear.
Za przeniesienie napędu odpowiadała 6-biegowa manualna skrzynia ZF-a, która była też stosowana w Corvette C4. W tylnym moście zamontowano 45-procentową szperę, ale nawet z nią ruszenie na mokrej nawierzchni wymaga delikatnego obchodzenia się z gazem – w Lotusie Omedze nie ma żadnych elektronicznych pomocników, którzy mogliby wesprzeć w razie poślizgu. Kierowca może tu liczyć wyłącznie na swoje umiejętności. Układ hamulcowy z wentylowanymi tarczami na obu osiach i 4-tłoczkowymi zaciskami z przodu (z tyłu 2-zaciskowe) dostarczyła firma AP Racing.
Pierwotnie planowano sprzedać 1100 sztuk, ale problemy techniczne (z elektryką, układem przeniesienia napędu i samym silnikiem) spowodowały, że zapał kupujących opadł i skończyło się na 950 autach (320 Carltonów z kierownicą po prawej stronie). Dziś Lotus Omega jest pojazdem kolekcjonerskim, choć biorąc pod uwagę jego wyjątkowość i rolę, jaką miał w historii motoryzacji – wcale nie takim drogim.
W 1990 r. w Niemczech auto kosztowało 125 000 marek, co odpowiada dzisiejszym 100 000 euro. Dziś za samochód w stanie między 2 a 3 w niemieckiej skali (a więc za oryginalne, jeżdżące i w miarę zadbane auto) trzeba zapłacić ok. 40 000 euro. Carltony – z racji mniejszej popularności – są jeszcze tańsze. Topowe Mercedesy, BMW i Porsche z tego okresu kosztują co najmniej kilka razy więcej. Ile trzeba by zapłacić za prezentowaną w Poznaniu pachnącą nowością Omegę?