Wyłożona drewnem deska rozdzielcza ze swoimi 7 zegarami (każdy z chromowaną obwódką) powinna uchodzić za wzorzec klasyczności. Co ciekawe, rozmieszczenie włączników i cięgien także jest bez zarzutu, co we włoskiej limuzynie klasy wyższej z tamtego okresu mocno zaskakuje. Nawet wysokie osoby siedzą w tym aucie wygodnie – w to naprawdę aż trudno uwierzyć!
8-cylindrów pod maską
Rozruch aluminiowego 8-cylindrowca z czterema dwugardzielowymi gaźnikami Webera nie przebiega tak, jak przyzwyczaiły nas współczesne auta, ale arystokraci mają przecież swoje maniery. Lekko dodajemy gazu i auto zaczyna się ostrożnie toczyć. Z żywszym „parskaniem” ważące 1650 kg auto nabiera prędkości. Światło załamuje się przy słupkach dachowych, które są tylko trochę grubsze od drewnianego wieńca kierownicy – nawet nie wyobrażamy sobie takiej w mercedesowskiej limuzynie z tamtych czasów. Quattroporte było na wskroś nowoczesnym autem. Jedna rzecz, która pozostała tradycyjna, to trójbryłowe nadwozie.
Foto: Auto Świat
Nawiasem mówiąc, genialny Pietro Frua zaprojektował Quattroporte coupé, ale nazywało się ono... Glas V8 – ten samochód był dla jeszcze większych „smakoszy” niż Maserati. Z czasem kierowca przyzwyczaja się do kontrastu delikatności wykończenia wnętrza i mocy jednostki napędowej. Po kilku kilometrach jazdy miejskiej i kilkuminutowym staniu w korku wskaźnik temperatury cieczy chłodzącej zbliża się do 100 st. C – Quattroporte nie lubi najwyraźniej dzisiejszych miast. Poza nimi zamiast temperatury rośnie poziom adrenaliny we krwi prowadzącego ten niepowtarzalny samochód. Zakręty pokonywane są z wyczuwalną nadsterownością, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku.
Dla dzisiejszego kierowcy brzmienie 290-konnego 4,7-litrowego motoru naszego zdjęciowego „modela” z ostatnich lat produkcji wydaje się trochę zbyt natarczywe, ale takie właśnie powinno być. Nie przekonaliśmy się, czy obiecywana przez producenta maksymalna prędkość 255 km/h jest realna – nie ma takiej potrzeby. Wiemy, że jest.
Najszybsza limuzyna minionych lat
Quattroporte to nie tylko gwiazda wśród 4-drzwiowych limuzyn, lecz także najszybszy na świecie środek transportu dla prezesa, z lat 60. ma się rozumieć. Podczas gdy zaparkowane przy promenadzie w Rimini Quattroporte studziło już kolektory wydechowe, 300 SE walczyło jeszcze z zakrętami na oddalonej o 80 km Imoli.
Foto: Auto Świat
Ten samochód był wręcz idealny dla takich ludzi, którzy za połowę swoich pieniędzy kupowali szybkie samochody, duże wille i utrzymywali przyzwyczajone do luksusu kobiety, a resztę bez opamiętania po prostu tracili. W latach 60. ubiegłego wieku takich ludzi nie było najwyraźniej zbyt wielu, bo od 1963 do 1969 roku wyprodukowano tylko 776 Quattroporte. Zresztą Maserati i tak nie byłoby w stanie w tamtych czasach zbudować wiele więcej – Mistrali powstało niespełna 1000 egzemplarzy, 5000 GT budowano tylko na skinięcie głowy najbogatszych ludzi na świecie, a 3500 GT czy Sebring były co prawda wytwarzane seryjnie, ale z dużym udziałem pracy ręcznej. Już w momencie premiery Quattroporte było wydarzeniem – nigdy wcześniej firma nie miała 4-drzwiowego auta w ofercie. Ze swoimi 260 końmi pod maską wyprzedzało ówczesnych konkurentów, jak Facel Vega Excellence czy Jaguara Mk II, którzy osiągali odpowiednio: 200 i 210 km/h.
Poza tym Quattroporte łączyło doskonałe osiągi z wysokim poziomem bezpieczeństwa. Patron firmy Adolfo Orsi nie oszczędzał bowiem na jakości układu jezdnego, by odpowiednio bogatej klienteli, broń Boże, nie wydarzyło się jakieś nieszczęście. Niezależne zawieszenie z przodu i wyrafinowana oś De Dion z tyłu sprawdzały się nie tylko na długich prostych i były bardzo ważnym argumentem w walce z mocnymi pojazdami z USA, które w zestawieniu z Maserati wydawały się... w ogóle nie mieć zawieszenia. Do tego dochodził dwuobwodowy układ hamulcowy ze wspomaganiem, z hamulcem tarczowym przy każdym kole, który świetnie radził sobie z zatrzymywaniem niemałej przecież limuzyny.
Czym wyróżnia się Maserati?
Wygląd, któremu daleko było do tego, co prezentowała konkurencja. A zatem filigranowe słupki dachowe przeciwstawiono niemalże barokowemu przodowi i idącemu w kierunku kubizmu tyłowi. Wszystko to sprawiało, że nawet po niespełna 50 latach auto nie wydaje się mieć blisko 5 m długości. Sylwetka pojazdu nie jest harmonijna, ale nawet dziś może uchodzić za dynamiczną i posiadającą własny charakter. Schodząca ku dołowi maska i charakterystyczne reflektory stały się znakiem rozpoznawczym wszystkich następnych generacji Quattroporte.