Dwanaście metrów kwadratowych blachy, największe skrzydła wszech czasów (1,15 m wysokości) – oto Cadillac Eldorado Biaritz. Wnętrze przypomina trochę maszynę do odtwarzania płyt z lat 50., którą można było spotkać wówczas w każdym barze. Nasz pojazd mierzy prawie 6 m długości, 2 m szerokości i pochodzi z 1959 roku. Nawet żeby go obejść potrzeba trochę czasu i trzeba zrobić minimum 20 kroków.
Pod maską skrywa się silnik 6,4 litra, oczywiście V8. Ten samochód jest bez wątpienia najlepszym przedstawicielem tamtej epoki w USA. Dziś wydaje się aż za… słodki, ale właśnie w tym tkwi jego urok. Jest jak występ Elvisa Presleya w jego wysadzanych błyskotkami kurtkach z cekinami i charakterystyczną fryzurą.
W drugim narożniku zupełnie inna szkoła budowania aut, ale jak na dzisiejsze czasy również niezwykła. Mercedes 220 SE Cabriolet – auto niczym pokój dzienny szefa kliniki w Schwarzwaldzie, z wygodnymi skórzanymi fotelami i wysmakowanymi, ale delikatnymi zegarami. Żadnych skrzydeł, tylko samonośna karoseria typu ponton, a pod maską skromy silnik 2,2 litra, oczywiście jak na Mercedesa przystało 6-cylindrowa rzędówka. Do okrążenia auta wystarczy zrobić 14 kroków.
Która szkoła budowania aut podoba Wam się bardziej?