Zgniła podłoga, silnik zatarty na amen, brak drzwi i błotników – nie brzmi to jak opis auta „z szopy”, o które nabywcy by się bili, a jednak muzeum Porsche długo się nie zastanawiało. I to mimo niemałej kwoty, jaką trzeba było wysupłać na „911-kę”, którą wiele lat temu ktoś próbował już remontować (na szczęście w swoich zamiarach nie zaszedł zbyt daleko). Ostatecznie stanęło na 107 000 euro, a przecież za „911-kę” do kompletnego remontu z początku produkcji trzeba zapłacić od 45 000 do 70 000 euro! Żeby było jeszcze ciekawiej, pierwotną cenę podbiło... Porsche, bo właściciel auta chciał mniej. Skąd takie zamieszanie? Jak się domyślacie, nie chodziło o zwykłą „911-kę”.
Znaleziony przypadkiem w okolicach Berlina samochód był wyjątkowy. W 2014 roku ekipa niemieckiego programu przedstawiającego handlarzy aut, którzy remontują klasyki i odsprzedają z zyskiem, trafiła do człowieka, który chciał pozbyć się dwóch „911-ek” do kompletnej renowacji.
Podczas pierwszej inspekcji jednego z aut szybko okazało się, że pochodzący z 1964 roku egzemplarz jest najstarszym znanym Porsche 911 z pierwszej serii produkcyjnej. Egzemplarz o numerze nadwozia „300057” został zbudowany dokładnie 22 października 1964 roku jako ostatnie auto z oznaczeniem „901”. Po proteście Peugeota, który miał prawo do liczbowych nazw swoich aut z zerem w środku, zdecydowano się zmienić nazwę na „911” i wszystkie samochody, które trafiły do klientów, otrzymały już takie emblematy.
Realizatorzy programu o swoim znalezisku dali znać Porsche, które po uzgodnieniu z właścicielem przewiozło pojazd do Zuffenhausen. Dwóch niezależnych rzeczoznawców specjalizujących się w Porsche ponad wszelką wątpliwość stwierdziło, że to autentyczny pojazd z numerem 57! Co prawda, silnik i skrzynia biegów nie pochodziły z tego auta, ale również były one z pierwszej serii (do 1968 roku). To właśnie wtedy cena samochodu wzrosła (niestety, Porsche nie ujawnia, ile pierwotnie żądano).
Znaleziony w podberlińskiej szopie egzemplarz pochodzi z liczącej 82 pojazdy pierwszej produkcyjnej serii i jest to obecnie najstarsza „911-ka” w zasobach muzealnych firmy. Numer 57 jest seryjnym samochodem, ale ma jeszcze wiele elementów pojazdów przedseryjnych. Należy do nich m.in. drewniana kierownica z aluminiowym rdzeniem, który w późniejszych autach został zastąpiony stalowym. Po renowacji element ten nie wygląda jak nowy – nadal widać na nim ślady eksploatacji, ale głównym założeniem tego remontu było to, żeby zachować w samochodzie możliwie dużo jego oryginalnej substancji.
Sam projekt odbudowy auta był bardzo ambitny, bo dziesiątki lat, kilku właścicieli i wcześniejsza próba remontu odcisnęły na nim swój ślad. W latach 60. ocynk karoserii nie był jeszcze stosowany, więc korozja na nadwoziu czerwonego coupé 57 była mocno zaawansowana (najbardziej na tylnej lewej „ćwiartce” i na podłodze bagażnika). Pierwszą próbę walki z nią podjął już właściciel, który używał auta w latach 1971-78, a następnie odstawił je do szopy w celu remontu.
Zdjął przednie błotniki i drzwi, spróbował coś powycinać i pospawać, po czym zrezygnował i w takim stanie 911 przetrwało do 2014 roku. Oryginalne błotniki i drzwi gdzieś się zawieruszyły (na szczęście zachowały się zdemontowane boczki tapicerskie). Ponieważ auto po renowacji miało być jak najbardziej oryginalne, specjaliści z Porsche zdecydowali się poświęcić inną świetnie zachowaną „911-kę” z 1965 roku – samochód został rozłożony, a z jego karoserii wycięto mniejsze lub większe „reparaturki” do naprawy numeru 57. Zanim blacharze przystąpili do pracy, najstarszą „911-kę” rozebrano i „wykąpano”, zdejmując chemicznie wszystkie warstwy lakieru.
Blacharka zajęła teamowi rok. Gdy karoseria była już odtworzona, zdecydowano się na śmiałe rozwiązanie – ocynkowanie gołego nadwozia współczesnymi metodami, na linii produkcyjnej w fabryce Porsche. Żeby nie zakłócać pracy zakładu, zrobiono to nocą, a chemikalia w służących do tego zbiornikach po całej operacji wymieniono.
Wszystkie elementy, które tylko się do tego nadawały, pozostały oryginalne (np. tapicerka drzwi czy obicia tylnej kanapy). Oczywiście, wszystko, co należało do pierwszej serii, musiało się w tym aucie znaleźć, a więc m.in. gaźniki Solexa, reflektory Boscha z wypukłym oznaczeniem producenta czy skórzany mieszek dźwigni biegów. Po renowacji auto wygląda jak nowe, a jednocześnie niektóre części mają delikatne ślady użytkowania – lepiej nie dało się tego zrobić.
Ludzie z Porsche niechętnie mówią o pieniądzach, ale udało nam się ustalić, że 3-letni remont pochłonął 250 000 euro.