Ta Manta ma zadatki na prawdziwego macho. W nosie ma inne kolory niż czarny, bo wersja Black Magic była dostępna wyłącznie z lakierem o takiej barwie i… z kalkomaniami w jaskrawych kolorach. Odważny pomysł Opla został opracowany przez Erharda Schnella. Tym sposobem pojawił się niekonwencjonalny samochód, który można było określić mianem rodzinnego coupé.
Badacze rynku z Rüsselsheim doszli do wniosku, że Manta w coraz większym stopniu stała się wyrazem stylu życia. Opel zaprezentował prawdziwego rockowca na kołach, co wówczas było dużą niespodzianką. Utrzymana w czarnym kolorze, budząca respekt, niekonwencjonalna – taka była seria Black Magic. Auto, które zarówno mogło cieszyć dobrze sytuowanych kierowców, jak i spragnioną wrażeń młodzież.
Wersję Black Magic wprowadzono na krótko przed zamianą Manty A na Mantę B i miało to uatrakcyjnić ofertę, a tym samym poprawić sprzedaż tego samochodu. Jednak Black Magic z ozdobnymi kalkomaniami z kolorowymi paskami: czerwonym, pomarańczowym, żółtym, pomarańczowym i czerwonym to niejedyna limitowana seria. Była też odmiana Swinger – kolorowe kalkomanie znalazły się na białym lakierze. Jaskrawą kolorystyką samochód sprawia niemal takie wrażenie, jak żmija, która pstrokatymi wzorami ostrzega otoczenie o swojej jadowitości. Na przednim spoilerze znalazła się dodatkowo listwa, która wygląda niczym nieustannie zapalona lampa.
Opel Manta Black Magic kusi wyglądem i mocnym silnikiem
Macho w palecie Manty to nie tylko zasługa efektownej stylistyki nadwozia. Samochód ma jeszcze inne atuty. W Black Magic zastosowano silnik pochodzący z Rekorda C i Kadetta Rallye. Wykorzystano w nim wyższy stopień sprężania oraz wtrysk Boscha L-Jetronic. Dzięki temu z pojemności 1,9 litra uzyskano 105 KM. W efekcie „setkę” uzyskuje się po 10,5 s, a prędkość maksymalna to 188 km/h. Główny konkurent – Ford Capri 2300 z silnikiem o mocy 108 KM – pozostaje w tyle za Mantą. Wprawdzie w ofercie było jeszcze Capri 2600 GT o mocy 125 KM, ale kosztowało więcej.
Manta w specjalnej wersji kusiła nie tylko efektownym wyglądem, lecz także bogatszym wyposażeniem. W przeciwieństwie do GT/E (posłużyła jako baza dla Black Magic) limitowana wersja miała w standardzie siedzenia Recaro, gazowe amortyzatory, sztywniejsze sprężyny i radio. Była jednocześnie o 977 marek droższa, czyli kosztowała 14 145 marek.
Popyt na ten samochód nie był aż tak duży, jak oczekiwano. Oplowi nie udało się sprzedać planowanych 850 aut i do klientów trafiło mniej więcej 600 pojazdów. Szybko został wykupiony tylko plakat reklamowy z elegancką damą i czarną panterą, który znajdował się u dilerów Opla.
Jedną z nielicznych osób, które obecnie posiadają zarówno samochód, jak i plakat, jest Hannes Fesl z Monachium. Swoje auto restaurował przez 10 lat. W skład wyposażenia tego egzemplarza wchodzą m.in. 5-biegowa sportowa skrzynia ZF, sportowa kierownica, spryskiwacze reflektorów, światła przeciwmgielne, felgi Fuchsa oraz Hak holowniczy.
Opisywany egzemplarz nie do końca jest oryginalny
Opisywana Manta jest wyjątkowo nisko zawieszona. Stało się tak dlatego, że podczas odnawiania Fesl wymienił przednie i tylne sprężyny. Wynik tej operacji spodobał mu się i tak już zostało.
Niezupełnie oryginalne jest również malowanie pojazdu. Czarnym matem pomalowana jest maska i górna część błotników, czyli tak jak na plakacie z panterą. Ale seryjnie błotniki nie były zmatowione (oczywiście chodziło o koszty). Felgi Fuchsa też są pomysłem właściciela samochodu.
Prowadzący trzyma w rękach mięsistą sportową kierownicę i czuje mocny uchwyt sportowych foteli Recaro, pokrytych kraciastą tapicerką. Wyczuwa się tu prawdziwą mieszankę komfortu i sportowych doznań. Silnik uruchamia się bez najmniejszego ociągania. Pierwszy bieg nieco haczy podczas włączania, ale kolejne wchodzą już bez najmniejszego oporu. Zbyt długie przełożenia nie przeszkadzają, ponieważ 105 mechanicznych koni jest odpowiednio karmionych i nie mają problemu z napędzaniem samochodu o masie zaledwie 950 kg.
Tak, to prawda, że podczas szybkiej jazdy silnik staje się głośny, ale taki sposób pracy pasuje do charakteru wersji Black Magic. Podobnie zresztą jak zestrojenie zawieszenia. Dzięki zastosowaniu nowoczesnych sprężyn – innych niż w seryjnym modelu – auto zostało obniżone o 14 mm z przodu i o 22 mm z tyłu (tutaj wykorzystano sztywną oś). W połączeniu z 13-calowymi kołami i oponami o szerokości 185 mm daje to efekt w postaci świetnego prowadzenia samochodu na krętych odcinkach drogi. Kierowcy konkurencyjnego Forda Capri musieli się wówczas zadowolić stosowanymi seryjnie resorami piórowymi. Black Magic sprawia mnóstwo frajdy z prowadzenia nawet podczas pokonywania długich tras.
Ozdobne kalkomanie w dalszym ciągu spełniają swoją funkcję – wersja Black Magic przyciąga uwagę innych kierowców. Fani Manty uwielbiają ten model, choć jego wygląd nie do końca kojarzy się z image’em szlachetnego pojazdu. Kiedyś było to raczej coupé dla mniej wymagających kierowców. Wraz z wprowadzeniem wersji Black Magic zmienił się jednocześnie design rodzinnych coupé. Warto również pamiętać, że zuchwała stylistyka kusiła wielu fanów tuningu.
Rozwój tej specjalnej wersji zakończyło wprowadzenie następcy – Manty B. Ten samochód powstawał do lat 90. Black Magic było nie tylko typowym macho, lecz także pierwszą Mantą o znacznie lepszej jakości. Dzisiaj ta wersja jest jednym z bardziej pożądanych klasyków.
Naszym zdaniem
Każdy, kto szuka Manty Black Magic, musi się uzbroić w cierpliwość. Znacznie większe szanse są na znalezienie dobrej Manty GT/E. Przyjemność z jazdy jest podobna, wersja ta ma jedynie nieco inny wygląd i uboższe wyposażenie. Zawsze trzeba uważnie obejrzeć auto oferowane do sprzedaży. Oryginału nie rozpoznacie po czarnym lakierze, kolorowych listwach na karoserii czy kraciastej tapicerce, lecz po kodzie lakieru (L200) na tabliczce znamionowej. Taki kolor, podobnie jak numer kluczyka 245, występował tylko w wersji Black Magic.