Silnik Wankla, zespół napędowy w układzie transaxle, elektroniczny wtrysk paliwa – oto techniczne rozwiązania, które w latach 80. XX w. ekscytowały nabywców sportowych samochodów. Barwnymi reprezentantami tego okresu są Mazda RX-7, Porsche 924 i Opel Monza.
Ten ostatni jest co prawda bardziej komfortowym i eleganckim coupé niż sportowym wozem, jednak pod względem mocy osiąganej przez silnik, RX-7 i Monza są sobie równe – ich motory rozwijają 115 KM. Inaczej wygląda sprawa, jeśli przyjrzymy sie cenom tych samochodów. Najbardziej egzotyczna Mazda kosztowała wówczas w zachodnich Niemczech 22 tys. marek, Opel – 29,7 tys. a Porsche ponad 32 tys. marek.
Ten ostatni osiągał 10 KM więcej od swoich konkurentów. Mimo 10 KM i 10 tys. marek różnicy w cenie, Mazda i Porsche są do siebie dość podobne, i to nawet z wyglądu. Nadwozia mają niemal identyczne wymiary, reflektory są chowane, a tylne klapy – szklane i zaokrąglone po bokach. W porównaniu z nimi Monza sprawia wrażenie samochodu dojrzalszego, do tego jest zdecydowanie cięższa.
Całą trójkę łączy jednak to, że oferują elegancki wygląd, dynamiczną jazdę w połączeniu z praktycznymi walorami, a to za sprawą dużej tylnej klapy. Dzielona i składana kanapa czyni Monzę czymś na wzór przestronnego kombi-coupé. W latach 80. było to czymś naprawdę wyjątkowym. Pierwotnie był to jednak pomysł Saaba...
Zaskakujący finał!
Czy do tego porównania nie pasowałaby lepiej Manta zamiast Monzy? Z pewnością tak. Nasze zestawienia są jednak nieco subiektywne i dlatego też uznaliśmy, że w tym konkretnym przypadku w teście weźmie udział rzadka Monza 2.0 E (powstało tylko 971 sztuk), a nie stosunkowo popularna Manta.
Monza wysoko ustawia w tym towarzystwie poprzeczkę: tylna oś na wahaczach skośnych oferuje wysoki komfort, którym coupé Opla biło niegdyś na głowę znacznie droższe i bardziej luksusowe auta. Dwulitrowy silnik pod maską 1,35-tonowej Monzy nie należy do najbardziej dynamicznych.
W tym aucie prędkość należy szanować, ale rozpędzenie się do 185 km/h jest jak najbardziej realne. Trzeba jednak być świadomym, że taka podróż Monzą będzie oznaczała wysokie zapotrzebowanie na paliwo. Warto w tym miejscu dodać, że silnik Monzy wymaga paliwa 98-oktanowego – taki urok jednostek z wczesnym wtryskiem sterowanym elektronicznie.
Z kolei Wanklowy motor Mazdy zniósłby też paliwo 91-oktanowe, to jednak nie jest u nas oferowane. Na 95-oktanowej benzynie frajda jazdy tylko rośnie. Przypominające piłę tarczową brzmienie silnika uzależnia tak samo, jak dobra rzędowa szóstka, choć ma zupełni inny gang. Niestety, poziom zużycia paliwa jest już bardzo podobny.
Porsche 924, choć podobne do Mazdy, reprezentuje jeszcze inną kategorię pojazdu. Od swych narodzin musiało się zmagać z zarzutami bycia „niepełnoprawnym Porsche”. Z biegiem lat jednak model udowodnił, że jak najbardziej zasługuje na to, by być członkiem zacnej rodziny z Zuffenhausen.
Oczywiście, że nikt kto marzy o „911-stce” nie powinien się zadowalać „924-ką”, jednak produkowany w zakładach Audi w Neckarsulm model pozwoli w korzystny cenowo sposób wejść w świat Porsche. Szczególnym doznaniem jest podążanie za naszym testowym trio. Sportowe auta pochodzą z czasów, gdy katalizatory miały się dopiero pojawić w motoryzacji. Z ich wydechów wydobywa się co prawda więcej szkodliwych toksyn, jednak ich zapach jest inny. Warto się „sztachnąć”.
Wszystkie 3 auta pozwalają z fantazją przenieść się do przełomu lat 70. i 80. Największą uwagę innych skupimy jeżdżąc Mazdą – ten samochód jest najbardziej egzotyczny wśród testowanych i ma też najbardziej nietypowy silnik.
Za kierownicę Monzy nie powinno się wsiadać, jeżeli nie ma się skończonych 50 lat. Porsche 924 natomiast jest jedynym autem tej marki, w którym dwudziestoparolatek nie będzie wyglądał jak dziecko bogatych rodziców lub złodziej samochodów. Z tym modelem warto rozpocząć przygodę z Porsche.