Zanim jeszcze się pojawi, słychać zgrzyty, warczenie i jazgot silnika. To informacja, że zaraz zza rogu wyłoni się Renault 5 Turbo. Tymczasem za kierownicą tego samochodu można poczuć się niczym legendarny kierowca Jean Ragnotti w drodze do zwycięstwa w Rajdzie Monte Carlo w 1981 roku. Wprawdzie w tej eliminacji wygrał, ale było już za późno na osiągnięcie sukcesu w całym cyklu mistrzostw świata. To dlatego, że ta bestia pojawiła się w czasie, gdy demoniczna grupa B, w której rywalizowała, była już w dołku. Ze względów bezpieczeństwa zmieniły się przepisy i jej czas dobiegał końca.
Zanim jeszcze się pojawi, słychać zgrzyty, warczenie i jazgot silnika. To informacja, że zaraz zza rogu wyłoni się Renault 5 Turbo. Tymczasem za kierownicą tego samochodu można poczuć się niczym legendarny kierowca Jean Ragnotti w drodze do zwycięstwa w Rajdzie Monte Carlo w 1981 roku. Wprawdzie w tej eliminacji wygrał, ale było już za późno na osiągnięcie sukcesu w całym cyklu mistrzostw świata.
To dlatego, że ta bestia pojawiła się w czasie, gdy demoniczna grupa B, w której rywalizowała, była już w dołku. Ze względów bezpieczeństwa zmieniły się przepisy i jej czas dobiegał końca. W zewnętrznym lusterku wstecznym widać olbrzymie tylne nadkola, skrywające wyjątkowo szerokie koła. W wywoływaniu gęsiej skórki Renault 5 Turbo może bez problemu konkurować z Ferrari. Podczas próby na torze również pokazuje tupet i nie oddaje łatwo pola. Okazuje się, że ten francuski potwór z centralnie umieszczonym silnikiem jest tylko o sekundę wolniejszy od włoskiego modelu spod znaku skaczącego konia.
Do napędu francuskiego pojazdu wykorzystano doładowany silnik benzynowy o pojemności 1,4 litra z mechanicznym wtryskiem paliwa K-Jetronic. Umieszczona centralnie jednostka została wykonana z metali lekkich. Sprężarka Garetta dostarcza doładowanie pod ciśnieniem 0,86 bara. Na przyspieszenie do „setki” wystarczy autu niecałe 7 s, ale z racji dużej powierzchni czołowej maksymalna prędkość to „tylko” 201 km/h.
Kierowca ma przed sobą… 10 głęboko osadzonych zegarów, które otrzymały lekkie pomarańczowe zabarwienie – typowe auto lat 70. Za siedzeniami, tam gdzie zazwyczaj znajduje się tylna kanapa i bagażnik, gotuje się moc dzikiego silnika.
Już początkowy model „piątki” z lat 1972-74 występował również w wersji Turbo. Kierowca przełączał 5-biegową skrzynią adaptowaną z Renault 30 TX, a 60 proc. masy pojazdu przypadało na tylną oś.
W Renault 5 Turbo silnik zamontowano centralnie, a nie z przodu, tak jak w seryjnym aucie, napęd z kolei jest przekazywany na tył, a nie na przód. Poza tym drzwi oraz dach wykonano z aluminium, natomiast nadkola, zderzaki i maskę – z tworzywa sztucznego. Rzeczywiście „piątka” Turbo poza zbliżonym wyglądem nadwozia (i oczywiście, logo Renault na masce) miała niewiele wspólnego z seryjnym modelem do jazdy po mieście.
Samochód sprawia prowadzącemu frajdę swoim agresywnym charakterem oraz piekielnym dźwiękiem jednostki napędowej. Po mocnym wciśnięciu pedału gazu tylne walce zaczynają buksować i zaczyna się turbozabawa. Zwłaszcza na mokrej nawierzchni doładowany motor w połączeniu z tylnym napędem potrafi dać do wiwatu i trzeba uważać, żeby samochód z krótkim rozstawem osi nie obrócił się. Pojazd okazuje się wyjątkowo trudny do opanowania. W takiej sytuacji w pełni potrafią go okiełznać tylko prawdziwi wirtuozi kierownicy – tacy jak Jean Ragnotti.