Właściciel tego pojazdu, pasjonat socjalistycznej motoryzacji, kupił go mniej więcej rok temu z zamiarem codziennych dojazdów do pracy. W doprowadzenie tego cuda do porządku włożył sporo pracy – jak się okazało, tylko po to, żeby przekonać się, że jego plan jest niemal niemożliwy do realizacji.
Pomijając już wątpliwy komfort jazdy, znikome zabezpieczenie przed niepogodą i ogromne ryzyko utraty życia, o konieczności sprzedaży Simsona zadecydował brak drzwi: ponieważ „budka na kołach” była parkowana przy ulicy, do środka ciągle wchodziły ciekawskie dzieci, żeby sprawdzić, co da się przekręcić, co nacisnąć, a co urwać. Sprzedawca był otwarty na daleko idące negocjacje cenowe, bo – jak sam stwierdził – chciał pojazd sprzedać, a nie sprzedawać, dlatego też Simson Duo trafił do naszego redakcyjnego garażu.
Pojazd ten był produkowany w NRD od początku lat 70. do prawie końca 80. Potem powstawał jeszcze przez jakiś czas podobny wehikuł, ale wyposażony już w nowsze komponenty, m.in. rozrusznik elektryczny. W każdym razie naszego Duo zbudowano przez „przepołowienie” skutera Simsona Schwalbe: przednie zawieszenie, charakterystyczny błotnik oraz silnik niemal bez zmian zapożyczono ze skutera. Również tylne błotniki przypominają te stosowane w Schwalbe.
Dodano: budkę zrobioną na ramie z rurek, sprzęgło odśrodkowe oraz wolant połączony z hamulcami za pomocą systemu linek. Napędzane jest jedno, lewe tylne koło, a hamowane teoretycznie są wszystkie trzy, jednak prawe tylne jest niedociążone, co powoduje, że łatwo wpada w poślizg. Jeździ się tym bez użycia nóg: dźwignia startera nie ma postaci „kopniaka”, lecz jest długą wajchą szarpaną ręcznie – albo z zewnątrz, albo ze środka.
Dodajemy gazu, obracając prawy chwyt kierownicy (jak w motocyklu), biegi zmieniamy długą dźwignią umieszczoną po lewej stronie (na zewnątrz kabiny), a sprzęgło obsługuje się samo. Hamujemy, wychylając cały wolant do przodu. Jest ryzyko, jest zabawa! Trójkołowiec nie ma biegu wstecznego i to akurat jeden z powodów, przez które niepełnosprawni mieli mnóstwo kłopotów z opanowaniem pojazdu.
Dziś jednak Simson Duo – już jako zabytek – ma sporo fanów. Są nawet warsztaty specjalizujące się w remontach i tuningu tego modelu. Nasz Duo miał w przeszłości kilku właścicieli, nie sposób więc określić jego rzeczywistego przebiegu, zachował się jednak w oryginale. Ma na sobie fabryczny lakier w charakterystycznym jasnobrązowym kolorze, jakkolwiek nie brakuje mu patyny, na błotnikach znaleźliśmy również kilka wgnieceń.
Kupiony przez nas Simson z 1985 r. łatwo odpala, chętnie rozpędza się i hamuje, nie da się jednak ukryć, że wymaga i ustawienia gaźnika, i ogólnego dopracowania. Przydałoby się wymienić koła na nowe. Na szczęście poprawnie działa w nim sprzęgło odśrodkowe (jeden z droższych podzespołów maszyny), reszta nie jest problemem.
Do dziś bez trudu da się kupić większość części: koła, elementy silnika itp. – oryginały lub zamienniki. Wiele też, z racji prostej konstrukcji, można dorobić lub naprawić. W każdym razie uważamy, że pojazd ten, kupiony za kwotę rzędu 1000 zł, oferuje mnóstwo frajdy, mimo że jego przydatność na co dzień jest minimalna czy też wręcz... żadna.