Dziesięć lat i miliard dolarów – tyle czasu i pieniędzy potrzebowali konstruktorzy Mercedesa, by opracować model W140. Jaki był efekt? Wizualnie kontrowersyjny. Dla jednych debiutująca w 1991 roku klasa S miała zbyt masywny wygląd, innych taki design przekonywał, bo świadczył o solidności. Auto okazało się nadzwyczaj trwałe, komfortowe (to jeden z najwygodniejszych samochodów, jakie kiedykolwiek występowały w seryjnej produkcji) i… drogie w eksploatacji.
Konstruktorzy zaskoczyli innowacjami, jakie znalazły się na pokładzie. Podwójne boczne szyby, ESP, pneumatyczne domykanie drzwi, ortopedyczne (pompowane) fotele, boczne airbagi, lusterko współpracujące z pamięcią ustawienia fotela kierowcy czy antenki pomagające przy parkowaniu (w starszych egzemplarzach), to tylko niektóre z rozwiązań znanych z W140.
Obecnie do jazdy na co dzień najlepiej nadają się wersje z najmniejszymi, 6-cylindrowymi jednostkami benzynowymi. Nie są to ekonomiczne silniki, ale palą mniej niż wersje 8-cylindrowe, nie mówiąc już o topowym, paliwożernym V12 o mocy 408 lub (w późniejszej, „ekologicznej” wersji) 394 KM. Jeżeli jednak ktoś myśli o tym samochodzie tylko jak o klasyku-inwestycji, to warto zainteresować się właśnie wersją 600. Taka klasa S jest najbardziej ceniona, a poza tym już nie traci na wartości.
Z daleka trzeba omijać natomiast wysokoprężną wersję 350 TD. Silnik okazał się awaryjny i nawet jako nowy często wymagał wizyty w serwisie – m.in. „wywiewało” w nim uszczelkę spod głowicy. Lepiej spisywała się oferowana od 1996 roku odmiana 300 TD ze 177-konnym dieslem.
Mercedes W140 nie był usterkowym pojazdem, ale czas robi swoje, a jest to auto pełne nietypowych i skomplikowanych rozwiązań. Choćby układ pomp pneumatycznych odpowiadających za sterowanie antenami, centralnym zamkiem czy domykaniem drzwi – nie każdy to potrafi ogarnąć. Części? Owszem, są dostępne bez problemu, ale niektóre wyłącznie w serwisach Mercedesa. Typowe elementy do W140 będą kosztować więcej niż np. do modelu W124, ale nie są przesadnie drogie.
Nadwozie W140 to solidna konstrukcja, ale dziś, nawet jeśli auto wygląda z zewnątrz jak nowe, nie znaczy to, że ma zdrowe progi. Całą karoserię trzeba obejrzeć dokładnie. Tzw. okazje cenowe są zazwyczaj w złym stanie. Najtańsze egzemplarze z dieslem 350 TD da się kupić już za 6 tys. zł, ale egzemplarze warte uwagi kosztują 30, a nawet 50 tys. zł. To auto nigdy nie było pojazdem dla biednych.