Przez wiele lat Karmann-Ghia wśród Volkswagenów chłodzonych powietrzem uchodził za marzenie wielu kierowców. Pomimo technicznego pokrewieństwa był inny od pozostałego rodzeństwa z bokserem pod maską. Garbus to pojazd na co dzień, Bulli – samochód dostawczy do pracy, a Porsche 356 traktowano jako drogie auto sportowe. Jednak zdaniem wielu kierowców nawet ten model nie prezentował się tak elegancko, jak Karmann. W przypadku tego auta można mówić nie tylko o elegancji, lecz wręcz o ekstrawagancji. Przez dziesięciolecia (może nawet do lat 90.) Karmann był wyobrażeniem zuchwałości.
A dzisiaj? Wydaje się, że atmosfera wokół tego modelu nieco przycichła – już dawno nie słyszeliśmy, żeby ktoś zachwycał się tym autem. Oczywiście jednak, samochód wcale nie stracił na popularności, a ceny jego zakupu wciąż mają tendencję wzrostową – obecnie nawet bardziej niż kiedyś.
Wygląda na to, że w przypadku tego modelu coś zostało utracone, postaramy się zatem dowiedzieć co. Sposób na to doświadczenie jest tradycyjny – znajdujemy samochód w Osnabrücku, czyli w osadzie, w której mieszkali ówcześni pracownicy firmy. Samochód, który wykorzystaliśmy do zdjęć, należał do byłego szefa kontroli jakości w firmie Karmann. Człowiek ten zmarł niedawno w wieku 90 lat, ale jego syn w dalszym ciągu posiada samochód odziedziczony po ojcu. Proponuje nam, żeby zabrać pojazd ponownie do fabryki – tam, gdzie ten samochód się narodził.
Pierwsze wrażenie – wszystko jest w tym przypadku zachwycające. Dzięki Typowi 14 Karmann stał się cenionym producentem samochodów. Łącznie sprzedano 440 tys. aut, z czego 80 tys. sztuk to cabrio. Nawet dzisiaj fani tego modelu z zachwytem patrzą na efektownie zaprojektowane nadwozie. Pod takim ubraniem Luigi Segre ukrył technikę adaptowaną z Garbusa.
Wiosną 1953 roku Wilhelm Karmann, szef Carrozzeria Ghia, zlecił projekt efektownie wyglądającego coupé. Było to tym bardziej ważne, że od dotychczasowych modeli wiało nudą. Z techniką nie było problemu, bo zajął się nią Volkswagen pod dowództwem Heinricha Nordhoffa. Dla Karmanna błogosławieństwem stało się to, że VW potrzebował efektownego nadwozia do swojej techniki.
Linia karoserii Ghii od początku była spektakularna i taka pozostała do dzisiaj. Z przodu znalazła się długa przestrzeń na bagażnik, a równie długi tył skrywał jednostkę napędową. Pomiędzy nimi umieszczono niewielką nadbudówkę części pasażerskiej. Wszystko pasuje co do milimetra i w całości tworzy bardzo ładny projekt. Z przodu pojazdu są wydatne nadkola, następnie Karmann jest wąski w talii, żeby z tyłu ponownie zyskać na szerokości dzięki mocno wyoblonym błotnikom. Im dłużej patrzy się na to auto, tym bardziej wydaje się piękniejsze.
Początkowo ta linia nie wzbudziła aż takiego zainteresowania, jak później, gdy Karmann-Ghia stał się hitem wśród amatorów klasycznej motoryzacji. Kolejne pokolenia kierowców coraz bardziej doceniały efektowny wygląd tego pojazdu. Nawet bardziej niż poprzednio.
Jednak nie ma się co zastanawiać, trzeba się teraz wziąć do jazdy. Dudnienie to słowo, które już od dziesięcioleci oddaje dźwięk towarzyszący jeździe samochodem z chłodzonym powietrzem silnikiem Volkswagena. Ten dźwięk stał się niemal kulturowym dziedzictwem niemieckiej motoryzacji. Oczywiście, nienamacalnym dziedzictwem, ale za to jedynym w swoim rodzaju.
Przypadkowi kierowcy muszą się przyzwyczaić do sposobu włączania biegów, ponieważ czasami przekładnia nie chce współpracować z prowadzącym. Cała skrzynia biegów sprawia wrażenie, jakby była przechylona o jakieś 30 stopni do przodu. Poza tym w miejscu, gdzie w innych autach znajduje się pierwsze przełożenie, tutaj jest alejka luzu. Z kolei tam, gdzie inne pojazdy mają bieg jałowy, w Karmannie-Ghii znajdziemy biegi: wsteczny, „dwójkę” oraz „czwórkę”.
Silnik o pojemności 1600 ccm i mocy 50 KM z ledwością wystarcza do jazdy w ruchu miejskim. Jednak w Osnabrücku nikomu nie przeszkadzała jego powolność. Układ kierowniczy lekko działa, ale poza tym w jego pracy trudno dopatrzyć się jakichś innych pozytywów. Okazuje się bowiem, że zanim uda się skręcić, trzeba wykonać wiele obrotów kierownicą.
Pewne jest to, że każdy, kto po słowie coupé od razu myśli o wyrazie sport, będzie rozczarowany. Karmann-Ghia w najlepszym przypadku jeździ jak Garbus. Ze względu na to oszustwo samochód był krytykowany przez testujących od pierwszego dnia. Jednak te opinie nie zaszkodziły autu. Od początku jego produkcji było traktowane przez kierowców jako obiekt ze świetną stylistyką, a także jako wyraz delikatnej nonszalancji. Ponieważ obecnie nie jesteśmy pod tym względem wcale mądrzejsi niż kiedyś, to obecnie samochód nic w tej kwestii nie stracił.
Podróżujemy po zalesionych okolicach miejscowości Georgsmarienhütte, położonej niedaleko Osnabrücku. U podnóża gór położony jest zakład stali. Po drugiej stronie, w sali ówczesnego kasyna fabrycznego, 60 lat temu zaprezentowano Karmanna-Ghię.
Przed naszym biało-czerwonym pojazdem podąża zielono-biały Bullik w kempingowej wersji Westfalia, pochodzący z 1969 roku. To typ T2a. Na bagażniku dachowym samochodu zamontowano staromodną walizkę. Obecnie robi tak wielu fanów Bullików. Dzięki takiej aranżacji przedstawiają pewną część historii tego samochodu. To wpisuje się jednak w czas kolorowych przygód, których bohaterem był właśnie VW Bulli.
Jednocześnie w taki sposób wielu ojców pokazuje swoim synom atmosferę czasów, gdy Bulli było jeszcze nowym autem. Warto jednak pamiętać, że Garbus również jest obecnie traktowany bardziej nonszalancko, niż był w rzeczywistości. Głównie przez pokolenie kierowców, które urodziło się już po czasach świetności tego samochodu. Porsche 356 także jest modelem, który zbudował wizerunek marki, a pod jego karoserią tkwi technika podobna do tej, którą wykorzystano w w pojazdach VW.
Tylko Karmann „pośmiertnie” nie doczekał się swojego konkretnego miejsca wśród klasyków. Choć oczywiście już dawno stał się kultowym modelem i w ostatnim czasie zyskuje coraz bardziej na wartości. To samochód, który nadal wygląda efektownie i pozostał sobą w czasach, gdy świat już dawno poszedł do przodu.