Odpowiednie zabezpieczenie profili zamkniętych efektywnie powstrzymujekorozję. Ale uwaga! Jeśli środka zabezpieczającego jest za dużo, przyspawaniu mogą pojawić się poważne problemy!
Oto przypadek beznadziejny: zamknięte profile naszego zdjęciowego VW Garbusa są pełne bazującego na wosku środka antykorozyjnego. Problem polega jednak na tym, że w zasadzie nie ma już co zabezpieczać - blacha jest po prostu bardzo słaba. Niestety, tak wygląda wnętrze karoserii wielu starych aut. Tu musi już ingerować blacharz. I nie będzie miał łatwej roboty. Dlaczego?
Zebrany w zakamarkach nadmiar środka podczas spawania rozgrzewa się i zaczyna spływać. W efekcie może dojść do tzw. strzału, podobnego jak np. przy wrzucaniu schabowego na rozgrzaną patelnię. Stąd już tylko krok do prawdziwego pożaru i dużych kłopotów. Wszelkie oparte na wosku środki mają temperaturę zapłonu ok. 300 stopni, a więc przy szlifowaniu czy cięciu blachy szlifierką kątową nic nam nie grozi, bo takiej temperatury raczej nie uzyskamy, ale spawanie wymaga specjalnej uwagi.
Ogień przy spawaniu? To może zdarzyć się zawsze. Ważne, byśmy byli odpowiednio przygotowani. Mały płomień można po prostu zdmuchnąć sprężonym powietrzem
Czy oznacza to, że w ten sposób zabezpieczonych aut nie można już blacharsko naprawiać? Na szczęście nie, ale trzeba zachować szczególną ostrożność. Jeśli samodzielnie zabezpieczaliśmy profile zamknięte woskiem, lanoliną czy olejem, uprzedźmy o tym blacharza. Zazwyczaj przeprowadzający tego typu prace specjaliści są przygotowani na ewentualny zapłon (w końcu zapalić może się też lakier, środki bitumiczne itd), ale w autach, gdzie z wszystkich otworów odpływowych cieknie tłuszcz, do zapłonu może dojść bardzo szybko.
Opalarką szybko pozbędziemy się nadmiaru środka antykorozyjnego, który może stanowić realne niebezpieczeństwo przy spawaniu
Druga rzecz to zapobieganie. Wystarczy opalarką podgrzać przeznaczony do spawania element i wytopić jak najwięcej zabezpieczającego preparatu. Lepiej zawczasu trochę więcej popracować niż później naprawiać.