Są samochody, które na każdym etapie swojego motoryzacyjnego życia robią ogromne wrażenie. Najpierw po nowe ustawiały się kolejki napalonych klientów. Teraz, gdy stały się klasykami, są obiektem pożądania i westchnień fanów. Z pewnością samochodem, którego kariera przebiega w taki sposób, jest Ford Mustang. Gdy do produkcji trafiła pierwsza generacja tego modelu, doceniono jej sportową sylwetkę i możliwości oraz to, że samochód nadawał się nie tylko na tor, lecz także do codziennej jazdy, a w dodatku był oferowany w korzystnej cenie. Efekt? Jeździli nim: nauczyciele, lekarze, urzędnicy, a także gospodynie domowe.
Sukces, który osiągnął samochód, był znacznie większy, niż oczekiwał producent. Dowodem są założenia produkcyjne. Planowano wytwarzanie około 100 tys. aut rocznie. Tymczasem już w dniu premiery sprzedano 22 tys. samochodów, a w całym pierwszym roku Ford przyjął cztery razy tyle zamówień. W niecałe dwa lata od debiutu – w 1966 r. – do klienta trafił milionowy egzemplarz.
Stylistyka, mocne silniki i długa lista dodatkowego wyposażenia to niejedyne czynniki, które sprawiły, że samochód już na starcie okazał się sukcesem. W dużej mierze zawdzięczał to również świetnie przeprowadzonej akcji marketingowej. Spoty w telewizji jeszcze przed oficjalną premierą, która odbyła się 17 kwietnia 1964 roku podczas targów w Nowym Jorku, a także reklamy w prasie zrobiły swoje. Ponadto wyprodukowano 8160 pojazdów, dzięki czemu już w dniu debiutu każdy diler Forda w Stanach Zjednoczonych miał u siebie przynajmniej jeden egzemplarz Mustanga.
Początkowo samochód był oferowany jako coupé lub cabrio, a w drugim roku produkcji wprowadzono nadwozie typu fastback. Do wyboru były na początku trzy silniki: 6-cylindrowy o pojemności 2,8 l oraz dwie jednostki V8 o pojemności 4,3 oraz 4,7 l. Później w miejsce bazowej rzędowej „szóstki” wprowadzono odmianę (też 6-cylindrową) o pojemności 3,3 l. Zrezygnowano z 4,3-litrowego motoru, a topowy pojawił się w kolejnych wersjach mocy.
Auto miało większe liftingi w latach 1969 oraz 1971. Produkcję zakończono w 1971 r., po zbudowaniu 1,5 mln pojazdów. Samochód był masowo produkowany, tymczasem obecnie wcale nie jest łatwy do zdobycia. Największą przeszkodą jest jego cena. Za egzemplarze do remontu trzeba zapłacić około 30-40 tys. zł. Z kolei na auto po gruntownym odrestaurowaniu trzeba wydać co najmniej 150 tys. zł. To już nie są czasy, gdy w Stanach Zjednoczonych Mustanga pierwszej generacji można było zdobyć za niewiele więcej niż tysiąc dolarów.
Najłatwiej i najtaniej da się kupić Mustanga w wersji coupé. Droższe, bo bardziej cenione przez fanów (i rzadziej występują), są Mustangi z nadwoziem cabrio oraz fastback.
Z kolekcjonerskiego punktu widzenia opłacalnym zakupem są specjalne wersje: Shelby GT350 oraz GT500, Boss 302, Boss 429 czy Mach 1. Jest tylko jeden problem – te odmiany są znacznie droższe od seryjnego Mustanga.
Co ciekawe, zupełnie odwrotnie kształtuje się sytuacja z dostępnością oraz kosztami zakupu części zamiennych. Zdobyć można zarówno nowe, jak i używane podzespoły. Z racji dużej popularności pojazdu można bez kłopotu znaleźć elementy do każdego samochodu z każdego rocznika. Nawet jeżeli chcemy mieć pojazd, który jest niemal w stu procentach zgodny z oryginałem, bardziej opłaca się kupić nową część niż regenerować oryginalną. Przykład? Za nowy tylny zderzak zapłacimy wręcz śmieszną sumę 400 zł. Tymczasem chromowanie oryginalnego to koszt około 2000 zł.
Samochodu najlepiej szukać oczywiście w jego ojczyźnie. Tym bardziej że nawet większość aut oferowanych w polskich ogłoszeniach fizycznie znajduje się za oceanem. Trzeba jednak uważać, bo to, co Amerykanie uważają za odrestaurowany egzemplarz, w Europie jest traktowane co najwyżej jako baza do odnowienia. Zatem przed kupnem warto zlecić wyspecjalizowanej firmie sprawdzenie stanu technicznego pojazdu.