Ile razy słyszeliście od właścicieli amerykańskich krążowników szos, że na luzaku mieszczą się w piętnastu litrach na setkę?
Przed jazdą pomiarową wszystkie samochody zostały drobiazgowo sprawdzone, żeby mieć pewność, że są technicznie całkowicie sprawne
Otto von Bismarck (1815-1898, premier Prus i kanclerz Rzeszy) mawiał, że najwięcej kłamie się przed wyborami, na wojnie i po polowaniach. I zapewne miał rację. Ale czegoś Żelazny Kanclerz nie mógł wiedzieć. Otóż wśród miłośników klasycznych samochodów krąży co najmniej tyle samo mitów i naciąganych historii. Ile razy słyszeliście od właścicieli amerykańskich krążowników szos, że na luzaku mieszczą się w piętnastu litrach na setkę? Albo ci zatwardziali konserwatyści, którzy uważają, że nowoczesne samochody na pewno nie palą mniej od klasyków sprzed 30 i 40 lat. Czy przez ten czas naprawdę nie dokonano żadnego postępu w konstrukcji silników i ich wydajności?
Zostawmy domysły i półprawdy. W naszej redakcji wierzymy tylko w to, co sami sprawdziliśmy. Zamiast tracić godziny na dyskusje prowadzące donikąd, wolimy przeznaczyć ten czas na rzetelny, powtarzalny test, który przeprowadzamy zawsze na tej samej trasie. Sprawdziliśmy na niej już 55 samochodów z bardzo różnymi typami silników: diesle z komorą wirową, grube "V8-ki", wielkie limuzyny, jak i lekkie i małe youngtimery z lat 80. i 90.
Możemy wam zdradzić na razie tylko tyle, że i tym razem będą niespodzianki i zaskoczenia, ale gwarantujemy, że możecie na naszych wynikach polegać. Testy przeprowadzamy z najwyższą starannością, choć w praktyce oczywiście wiele zależy od stylu jazdy. Nasze dane mogą wam jednak dać punkt odniesienia i skalę porównawczą.
Test spalania klasyków przeprowadzamy według tego samego wzoru, jak "Auto Bild" robi to z nowymi samochodami: warunki są powtarzalne, tak samo jak trasa, ustalona na północny wschód od Hamburga. Pokonujemy 54 km autostradą, 61 km drogami lokalnymi i 40 km w mieście.
Przed jazdą pomiarową wszystkie samochody zostały drobiazgowo sprawdzone, żeby mieć pewność, że są technicznie całkowicie sprawne. Pompujemy także opony do wartości fabrycznych. Następnie udaliśmy się autami na trasę. Przed testem i po nim tankujemy "pod korek", żeby mieć pewność, że zbiornik jest całkowicie pełny. Następnie ilość zużytego paliwa przeliczamy na przejechany dystans.
Z uwagi na wiekową technikę robimy jednak kilka rzeczy nieco inaczej niż redakcja "Auto Bilda", zajmująca się nowymi samochodami: na odcinkach autostrady, na których nie obowiązują ograniczenia prędkości, rozwijaliśmy 70 proc. maksymalnej szybkości danego samochodu. W Morrisie Minorze jest to nieco ponad 80 km/h, natomiast w BMW 3.0 Si – aż 150 km/h. To małe odstępstwo od normy naszym zdaniem oddaje realia użytkowania tych samochodów jako klasyków. Nawet jeżeli ktoś posiada bardzo szybkie auto, to nie wyciska z niego ostatnich soków i nie ciśnie przez dłuższy czas gazu do dechy. No, chyba że ktoś używa swojego auta do sportu.
Nasze wyniki reprezentują raczej dolny przedział skali. Wynika to nie tylko z defensywnej jazdy, lecz także ze specyfiki północnoniemieckiej topografii terenu. Jeżeli ktoś jeździ swoim klasykiem w bardziej górzystym terenie, powinien doliczyć kilka dziesiątych litra do uzyskanych przez nas rezultatów. Zawsze też powtarzamy, że wiele zależy od stylu jazdy – jak ktoś ma ciężką nogę, to żadne auto nie będzie oszczędne.