Nieśpiesznie sunęliśmy Santaną przez teren poligonu w Winowie. Z krzaków po naszej lewej stronie wyłonił się czołg i minął nas z rykiem, wpadając w błotniste jeziorko. Po chwili naprzeciwko pojawił się monstrualny Kraz, więc zjechaliśmy z wyboistej, piaskowej drogi w bok, a po minięciu sowieckiego giganta wróciliśmy na szlak. Generalnie nic nie robiło na Santanie wrażenia, jechała przed siebie, zapewniając: poradzę sobie wszędzie. I coś w tym jest, bo obok Świętej Inkwizycji to najskuteczniejszy hiszpański wyrób eksportowy.
Doskonałej dzielności w terenie można się było spodziewać – Santana jest w końcu Land Roverem, podobnie jak belgijska Minerva czy niemiecki Tempo. Stosowane w niej silniki (do pewnego momentu), skrzynie czy zawieszenia pochodziły z Serii I. Zresztą historia firmy niemal od początku jest związana z brytyjską marką. Wszystko zaczęło się w 1955 r., kiedy to w ramach rządowego planu uprzemysłowienia andaluzyjskiej prowincji grupa lokalnych przedsiębiorców uzyskała zgodę na wytwarzanie tysiąca maszyn rolniczych rocznie. Założona w Linares firma została nazwana Metalurgica de Santa Ana. Trzy lata później, w 1958 r., dzięki wsparciu hiszpańskiego rządu, który dofinansował budowę fabryki, ruszyła tam produkcja licencyjnych Land Roverów.
Zgodnie z ustaleniami pierwszych 1500 zbudowanych w Hiszpanii egzemplarzy miało być w 75 proc. zmontowanych na miejscu, kolejne 1000 sztuk – w 85 proc., następne już w 95 proc. Oznaczało to, że również silniki będą musiały być budowane lokalnie.
Pierwsze egzemplarze z rozstawem osi wynoszącym 88 cali (109 dołączyły nieco poźniej) trafiły do formacji mundurowych: policji, obrony cywilnej, także wojsko zamówiło pewną liczbę samochodów z miękkim dachem i dwoma kanistrami umieszczonymi na przednim zderzaku. Stało się to elementem charakterystycznym wojskowych odmian Land Roverów Santana.
Egzemplarz na zdjęciach jest właśnie wersją militarną z roku 1970, pochodzącą z hiszpańskiej armii. Jedynym elementem nieoryginalnym jest dołożona elektryczna wyciągarka. Datą przełomową w produkcji wersji militarnych był rok 1969, kiedy pojawiła się wersja Militar dostępna z dwoma rozstawami osi. Jej debiut zbiegł się z pojawieniem się Land Rovera Lightweighta. Można dopatrzyć się wielu podobieństw między tymi dwiema konstrukcjami, ale powstawały one zupełnie niezależnie.
Budowana w Linares hiszpańska odmiana była gotowa do transportu lotniczego bez konieczności demontowania jakiegokolwiek panelu nadwozia, a brytyjska, konstruowana z takim przeznaczeniem, zanim wjechała na pokład samolotu, musiała przejść intensywną kurację odchudzającą z zastosowaniem narzędzi warsztatowych. W stosunku do produkowanych wówczas wersji cywilnych Militar miał uproszczoną linię nadwozia, miękki dach, a po zdemontowaniu drzwi (zajmuje to chwilę), stelaża plandeki i położeniu przedniej szyby uzyskiwano pojazd o bardzo małej powierzchni bocznej.
Wersja z rozstawem osi 88 cali miała ładowność 1/4 tony, a dłuższa, 109, mogła zabrać na pokład tonę. Powstały też wersje przeznaczone dla jednostek specjalnych, przystosowane do głębokiego brodzenia, oraz przygotowane do transportu działa kaliber 106 mm.
Początkowo Santany miały być tańszą i prostszą wersją brytyjskich Land Roverów, w praktyce hiszpańska firma okazała się pod wieloma względami skuteczniejsza niż licencjodawca. W latach 60. brytyjski Leyland, ówczesny właściciel marki Land Rover, borykał się z trudnościami finansowymi, co dało się odczuć w jakości i trwałości niektórych podzespołów.
Natomiast Hiszpanie samodzielnie opracowywali wiele rozwiązań, które okazały się trwalsze od stosowanych w brytyjskim oryginale. A wybiegając nieco w przyszłość od modelu, który opisujemy, w modelach cywilnych Santana zastosował sporo rozwiązań, które Wyspiarze wprowadzili znacznie później: anatomiczne fotele, hamulce tarczowe, nowoczesne zawieszenia.
Marka Santana odegrała jeszcze jedną istotną dla Land Rovera rolę: dostarczała samochody na rynki, na które brytyjska firma z różnych względów nie mogła wejść. Sprzedawano je w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, a zaczęło się od Ameryki Południowej i Ameryki Środkowej. Ekspansja na te rynki rozpoczęła się w roku 1962 od sprzedaży aut do Kolumbii.
Manewry Tarcza mają 40-letnią tradycję, chociaż w tym roku zorganizowano je pod inną nazwą. Poligon w Winowie przygarnął kilkaset pojazdów dwu-, trzy-, cztero-, sześciokołowych oraz gąsienicowych, a wśród nich naszego Land Rovera Santanę.
Po trzech dniach spędzonych wśród piasku, traw i błota jego wygląd daleki był od idealnego, ale po odbębnionej wcześniej w hiszpańskiej armii służbie nie było to dla niego niczym nowym. Pokryty grubą warstwą pyłu i kurzu wrócił na kołach do Wrocławia, a my zaczęliśmy czyszczenie sprzętu…